Kraj i Ludzie. Korona

Dlaczego Lublin nie został stolicą?

Był dylemat, gdzie ma się odbyć pierwsza wolna elekcja: marszałek wielki koronny wybrał Lublin, prymas Warszawę. Zjazdy sejmowe odbywały się do tej pory różnych miejscach; w Toruniu, Krakowie, Bydgoszczy, Sandomierzu. To był moment ważnej decyzji: wyboru stolicy demokracji szlacheckiej. Dzisiaj wydać się może taki problem jedynie natury technicznej, ale wtedy miało to kolosalne znaczenie. Dlaczego? Okolice Lublina były centrum obozu refor­matorskiego. Żyło tu wielu obcokrajowców, mieszały się wyznania. Ludzie byli otwarci, nawykli do pluralizmu, uznający różnice poglądów, umiejący rozsądnie dyskutować. Podczas gdy Mazowsze było biedniejsze, gospodarczo i kulturowo opóźnione w stosunku do Małopolski. Kościół Rzymski trzymał się tu bardzo mocno. Wreszcie — na Mazowszu było najwięcej drobnej, szaraczkowej szlachty w całym kraju. Było jasne, że podczas głosowań dominującą rolę będzie odgrywała szlachta miejscowa. Prymas wolał Warszawę, bo okoliczny elektorat był katolicki i słabiej wykształcony, a więc też łatwiej było nim manipulować. Szaraków mazowieckich porówny­wano do szarańczy nie tylko dlatego, że licznie obsiadła tutejsze ziemie, ale też zachowywali się jak chmura szarańczy: lecieli gromadnie w jedną stronę, lecz wystarczył nieraz lekki podmuch, by zmienili kierunek. Był to w dużej części bezmyślny motłoch.

Motłoch

Jak już wspomniałem w filmie, większość mazurskiej szlachty nie różniła się od chłopów. Byli zwykle analfabetami, których nie stać było nawet na konia. Dumą jednak nie ustępowali Chodkiewiczom czy Lubomirskim. Wśród szlachty w innych regionów kraju budziło to oczywiście śmiech. Żartowano z ich nieuctwa, prymitywizmu. Mówiono, że włościanin z Mazowsza rodzi się niczym szczenię z zamkniętymi oczyma i rozwiera je dopiero po kilku dniach. Świadczy to też o tym jak słabo znali się nawzajem mieszkańcy poszczególnych regionów. (2)

Cwaniaki

Z drugiej strony uważano Mazurów – mimo całego ich zacofania, bezczelności – za ludzi sprytnych, dających sobie często nieźle radę, odważnych. Stąd opowieści, że rodzą się pod ciemną gwiazdą lub że mają czarne podniebienia, szatańskie. Ciekawie o tym pisze Janusz Tazbir. W XVII wieku nastąpił w warstwie szlacheckiej zadzi­wiający odpływ energii. Uważano, że jakiekolwiek zmiany mogą jedynie zepsuć osiągnięty stan nasycenia. (1) Mazurom tylko wciąż się czegoś chciało. I to często z dobrym efektem. „Kpiny z nich były więc poniekąd wyrazem nie zawsze uświadamianej sobie zawiści.” (Tazbir „Silva rerum…”, s. 86)


1* Nie należy tego jednak oceniać negatywnie. Ruch, przemiana, odnowa stały się pojęciami o znaczeniu pozytywnym dopiero po rewolucji francuskiej. Ruch kojarzył się z burzą, wojną, zawieruchą. I dziś jeszcze ruchy powolne sprawiają wrażenie spokojniejszych, bardziej dostojnych. Niechęć do zmian była więc zakorzeniona kulturowo. (Tazbir „Silva rerum…”, s. 223-224)

2* Chciałem właśnie zaakcentować, że „poczucie przynależności re­gionalnej przetrwało dość długo; uległo ono nasileniu w momencie decentralizacji państwa, jaka nastąpiła w XVII wieku. Trudności, z którymi borykał się wówczas Mazur przeniesiony w inne regiony Polski, przedstawił nam plastycznie Pasek.” (Tazbir „Kultura szla­checka…”, s. 94-95)